Jednym z najgorszych czynników
przeszkadzającym nam w oszczędzaniu są tak zwane „drobne wydatki”. Wmawiamy
sobie, że jeden hamburger w McDonaldzie za 3.50 nie zrobi wielkiej różnicy w
grubości naszego portfela. Tak samo z zakupem coca-coli w sklepie spożywczym
czy małej kawy w kawiarni. Wydajemy, pomimo że nie musimy. Zamiast niezdrowego
hamburgera można kupić słodką bułkę, kosztującą o połowę taniej oraz zdrowszą.
Zamiast coca-coli, sprite’a lub Frugo do ugaszenia pragnienia lepiej spełni się
zwykła litrowa woda. A małą kawę możemy zrobić w domu i nosić w termosie.
Policzmy zatem ile wydajemy na
takie drobnostki podając przykładowe ceny: Hamburger 3.50, coca-cola 3.50 mała
kawa 4.99 Zakładając, że jemy hamburgera 3 razy w tygodniu, a 12 razy w
miesiącu, kupujemy napój gazowany 4 razy w tygodniu a 16 w miesiącu i
dokonujemy zakupu kawy 5 razy w tygodniu a 25 w ciągu miesiąca w czasie około
30 dniu wydajemy aż 222,75 zł. Mnożąc przez 12 miesięcy wychodzi 2673 zł. A to
tylko część takich błahych wydatków. Dość
wysoka suma, prawda? Starczyło by na nowy telefon komórkowy albo rower lub 4 zestawy
książek dla dzieci czy 7 par nowych butów.
Często skarżymy się, że pieniądze
po prostu „znikają” nam z portfela. A co jeżeli upuścimy 2 grosze w sklepie
wyciągając przy kasie portfel? Czy ktokolwiek schyla się, aby podnieść „żółciaki”?
gubiąc przykładowo 2 grosze 3 razy w tygodniu, a 15 razy w miesiącu to w ciągu
roku gubimy 3.60 zł w ciągu roku. Brzmi niewinnie? No to załóżmy, że gubimy 2
grosze, notorycznie 15 razy w miesiącu czyli 180 razy w roku, czyli 540 razy w
ciągu trzech lat. 0.02x540=10.80zł. Czy
wyrzuciłby ktoś ot tak 10 zł z portfela na ulicę?
To teraz czas na najlepsze.
Transport. Paliwo kosztuje około 5.50 zł za litr. Zakładając, że samochód spala
około 6 litrów na 100 km, a do pracy mamy przejechać 25 km. Licząc drogę
powrotną daje nam to około 50 km przejechanych dziennie, a 100km w ciągu 2 dni.
Czyli wydajemy 33 zł za 2 dni dojazdu do pracy! Załóżmy, że pracujemy 5 dni w
tygodniu, czyli około 25 razy w ciągu miesiąca musimy dojechać do naszej pracy.
25/2x33=412,50 zł. Z tego rachunku wynika, że m i e s i ę c z n i e wydajemy
412.50 zł za samo dojazd do pracy. Czyli 4950 zł rocznie! W takim wypadku czy
naprawdę nie jest lepiej dojechać do celu autobusem bądź pociągiem? Zamiast 33
zł w ciągu 2 dni wydamy około 20. To jest zaoszczędzenie 13 zł na 2 dni.
Ogromny zysk dla naszego konta bankowego.
Chyba już czas pomyśleć na temat
oszczędzania na drobnych wydatkach czy zaoszczędzenia na tych ważniejszych.
>> źródło: naszkowalski.pl
Według diagramu „wydatki na
towary i usługi konsumpcyjne” najwięcej pieniędzy wydajemy na żywność i napoje
bezalkoholowe. W tym zalicza się nasze nieszkodliwe 3.50 za napój bądź
hamburgera. Aż 10,1% wydajemy na transport. A moglibyśmy wydawać nawet około
6%. Pytanie tylko, czy chcemy zaoszczędzić te 4%? Najmniejszą część wydajemy na
edukację. Napoje alkoholowe, wyroby tytoniowe oraz narkotyki zajmują o 3
szczeble wyższą pozycję.
Mam nadzieję, że przytoczone
powyżej argumenty dały do niektórym powód do przemyśleń na temat wydawania pieniędzy
na błahostki. Naprawdę możemy na tym sporo zaoszczędzić. Wystarczy chcieć!
Źródła: grafika google.pl, kwejk.pl, zWenus.pl
Ciekawy blog :) Daje mam dużo do myślenia na temat naszych codziennych '' niewinnych " wydatków :)
OdpowiedzUsuńŚwięta racja..nie jadam w restauracjach typu MC'D i ogrom pieniędzy zostaje w portfelu... :D Co do komunikacji....spora część ludzi do sklepu oddalonego 200-400 m samochodem...warto wsiąść na rower lub pójść zwyczajnie " z buta" :D
OdpowiedzUsuńOszczędzam - koniec z kupowaniem jedzenia na mieście!
OdpowiedzUsuńDo pracy mam 30 minut drogi na piechotę, a jak jest ciepło to jeżdżę rowerem i nie tracę w ogóle na bilety ;)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że tak dużo wydaję na drobnostki, od dzisiaj się to zmieni ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł, ludzie nie zdają sobie sprawy ile pieniędzy tracą na niepotrzebne wydatki.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł poruszający ważne kwestie ekonomiczne, na które mało kto zwraca uwagę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobry artykuł, napisany prostym i łatwym do zrozumienia językiem. Daje do myślenia ;)
OdpowiedzUsuńJa osobiście byłem i jestem świadom ile pieniędzy by poszło na jedzenie w mieście. Dlatego jadam poza domem tylko okazyjnie albo tylko wtedy gdy na prawdę nie mam nic do jedzenia w domu :D
Dokładnie najwięcej kwitu idzie na drobnostki :( a nie na realizacje marzeń
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący artykuł, te liczby nie kłamią.
OdpowiedzUsuńFragment o McDonaldzie i coli zabrzmiał trochę jak prelekcja o zdrowym odżywianiu :D Ale oczywiście rozumiem o co chodzi, czysta prawda z tymi "małymi" wydatkami!
OdpowiedzUsuńA zamiast kupienia tej wspomnianej tańszej bułki można wziąć drugie śniadanie z domu :)
OdpowiedzUsuńJakby tak policzyć, sporo kasy wydaję na drugie śniadanie. Zrobię eksperyment, przez miesiąc będę brała je z domu a pieniądze będę odkładać i zobaczę ile zostanie :D
OdpowiedzUsuńZ pierwszym obrazkiem całkowicie się utożsamiam :P Ale rozpoczęłam akcję oszczędzania na prezenty świąteczne, mam nadzieję że mi to wyjdzie :D
OdpowiedzUsuńna żywności też można oszczędzić, jeśli zakupy będziemy robić w supermarketach porównując wcześniej ceny - sprawdziłam na sobie :)
OdpowiedzUsuńoj w ostatnich czasach na edukację moim zdaniem wydaje się o wiele więcej, odczuwamy to szczególnie na początku roku szkolnego/akademickiego...
OdpowiedzUsuńkiedyś zrobiłem sobie test i podliczałem każdą złotówkę wydaną w danym miesiącu na jedzenie na mieście, batony, wodę, gumę do żucia itd. i po podliczeniu niesamowicie się zdziwiłem! w ciągu miesiąca wydałem... ponad 300 zł na te "małe" wydatki!
OdpowiedzUsuńkiedyś codziennie kupowałam jedzenie w szkole, od kilku miesięcy zabieram jedzenie z domu, a za zaoszczędzone pieniądze kupuję sobie co miesiąc coś do ubrania bo uzbierana kwota wcale nie jest taka mała! miesięcznie wydawałam od 50 do 100zł na jedzenie na mieście!!!
OdpowiedzUsuńSama się o tym przekonałam. Już nigdy nie kupię jedzenia w sklepiku szkolnym...
OdpowiedzUsuń